Chwilowy kryzys czytelniczo-recenzyjny, który mnie ostatnio dopadł, mam już na szczęście za sobą i chciałabym przedstawić książkę, która pomogła mi stłumić przykre wrażenia po niedawnej, traumatycznej przygodzie z "Agencją".
Główną bohaterką powieści jest Faith Duffy, była striptizerka oraz króliczek Playboya, żona starszego od niej o ponad pięćdziesiąt lat milionera, Virgila, po którego nagłej śmierci, otrzymuje spadek w postaci dużej części majątku oraz – ku zaskoczeniu wszystkich – drużynę hokejową. Pomimo początkowych planów jej sprzedaży, Faith, po kłótni z pragnącym przejąć drużynę synem Virgila, który utrzymywał napięte stosunki z ojcem, oraz nie ukrywał niechęci do jego żony, postanawia ją zatrzymać. W nowej roli właścicielki klubu pomagają odnaleźć się jej pracownicy i asystenci, wykazujący się na ogół ostrożną sympatią, jedynie kapitan drużyny, równie przystojny jak gburowaty Tyson Savage, nie ukrywa niepokoju i boi się, że Faith, niemająca najmniejszego pojęcia o hokeju, może wszystko popsuć. Sytuacji ani trochę nie poprawia to, że nie może oderwać od niej oczu :)
Pomimo że o hokeju wiem chyba jeszcze mniej od Faith, umieszczenie akcji w środowisku hokeistów (wiecznie zarośniętych, gdyż jak głosi przesąd, golenie się w czasie rozgrywek przynosi pecha), oraz innych ludzi pracujących na sukces drużyny okazało się bardzo ciekawym pomysłem - podobnie zresztą jak sama główna bohaterka, znacznie inna od tych, z którymi ostatnio się spotykałam, która oprócz mnóstwa nowych problemów z którymi musi się zmagać, dźwiga ze sobą trudną przeszłość. Autorka w bardzo przekonujący sposób ukazała relacje pomiędzy Faith (swoją drogą, przez to imię bardzo długo miałam przed oczami jedną z postaci z mojego ukochanego serialu:) i nieżyjącym już Virgilem, zupełnie inne od tego, co uważały osoby z ich otoczenia, czym dodatkowo podkreślona zostaje jej samotność po śmierci męża. Powieść nie należy do szczególnie nieprzewidywalnych (chociaż zaskoczeń też nie brakuje), jednak główni bohaterowie w zupełności to rekompensują. Autorka bardzo zręcznie połączyła wątek starań drużyny w zdobycie mistrzostwa z rodzącym się uczuciem nowej właścicielki drużyny i jej kapitanem, tak je splatając, że były od siebie całkowicie zależne. Całość napisana jest bardzo lekko i bez dłużyzn, a narracja trzecioosobowa sprawdza się w tym wypadku wyjątkowo dobrze, gdyż poznanie głównych bohaterów „z zewnątrz” okazało się bardzo ważne dla powieści. Niestety do książki wkradły się też błędy. Pomijam już dwie literówki, czy nawet jednorazowy, jednak dość duży błąd w edycji tekstu - znacznie gorsze było ciągle pojawiające się w dialogach jakieś dziwaczne „uhm”, wymrukiwane przez bohaterów – a gdy w pewnym momencie ten nieszczęsny zlepek pojawił się na jednej stronie dwa razy, a na następnej stronie znowu, zaczęłam podejrzewać kogoś o złośliwość. Nie wiem, czy to wina autorki, czy też tłumaczki, jednak w pewnym momencie stało się to nieco irytujące.
Nie oszukujmy się, że jest to coś więcej niż powieść obyczajowa z dużą dawką romansu, jednak książka była niezwykle wciągająca i urocza :) Bardzo miło spędziłam czas z powieścią Rachel Gibson i chętnie przeczytałabym inne jej powieści - a i do tej prawdopodobnie jeszcze kiedyś wrócę.
Słyszałam o tej książce, tytuł utkwił mi w pamięci, chyba moja polonistka ją czytała, ale mniejsza z tym. Chętnie sięgnę po tę pozycję. Życzę ci żebyś już nigdy więcej nie doświadczyła kryzysów recenzyjnych :)
OdpowiedzUsuńW sumie lubię takie książki ,więc spróbuję ją dorwać w ramach odskoczni od moich paranormali ;D
OdpowiedzUsuńPo tego typu książki rzadko kiedy sięgam, jednak jeśli zobaczę ją w bibliotece, dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie w moim guście. Odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z chęcią sięgnę po książkę:) Odskocznia od paranormalnych też się czasem przydaje:)
OdpowiedzUsuńNikki dobrze, że pomogła Ci zamazac wspomnienia po ostatnim niewypale. Myślę, że spróbuję się za nią zabrac w nie długim czasie. Szkoda tyle, że kupka książkowa ciągle się piętrzy i nie wiem ile to zajmie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTytuł książki to kolejny przykład na "różnorodność" polskich tłumaczeń - widziałam film "Miłość i inne nieszczęścia", tutaj jak widzę dodano tylko jedno słowo, a akcja różni się zupełnie (całe szczęście) :) O hokeju wiem tyle co nic, a to wcale nie jest godne pozazdroszczenia... no cóż, nie wiem czy trafię na tę książkę, ale już sobie wyobrażam kobietę otoczoną graczami ;D
OdpowiedzUsuńLarysa - polonistka? Ciekawe, czy jej się podobała...
OdpowiedzUsuńAna May - a u mnie z kolei jest na odwrót i paranormale są często odskocznią od obyczajówek i takich tam ;)
Cassiel - jeśli tylko będziesz miała okazję, to polecam.
Maruda - o tak, zdecydowanie, nawet nie będę próbowała Cię przekonać, że jest inaczej ;D
A - zgadzam się :)
Gosiarella - oj, skąd ja to znam... kuszące nowości nie chcą czekać, aż nadrobię stare zaległości.
Pozdrawiam :)
Giffin - na szczęście wiedza o hokeju nie jest potrzebna, a jej brak nawet pomaga wczuć się w sytuację Faith, co zresztą widać w scenie jej pierwszego spotkania z drużyną ;) A co do tytułu, to w pierwszym momencie też skojarzyło mi się z tamtym filmem, jednak tak właśnie on brzmi w oryginale - trochę jakby autorce nie chciało się wymyślić czegoś, co miałoby chociaż trochę związku z fabułą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńPowieść raczej nie dla mnie. Sam tytuł "Prawdziwa miłość i inne nieszczęścia" skutecznie mnie odrzuca, więc sobie odpuszczę ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Mroczny kochanek to totalna rewelacja (oczywiście moim zdaniem ^^).
OdpowiedzUsuńCo do Nieumarłej i niezamężnej to książka czeka na swoją kolej w czytniku, więc na pewno niedługo coś na temat tej powieści naskrobię na blogu ^^ Sama jestem ciekawa co tam ciekawego wynajdę, żeby się przyczepić albo zachwycić tak jak w przypadku Mrocznego... ;)
Będę w takim razie wypatrywać Twojej recenzji, bo jestem bardzo ciekawa, jak zareagujesz :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń