środa, 29 czerwca 2011

"Kolekcja" - Isabel Wolff



Niezbyt zachęcająca okładka, prawda? :) Nie potrafiłabym zliczyć, ile razy przechodziłam obojętnie obok tej książki, spodziewając się przeciętnego romansu, a jednak mimo to coś sprawiło, że o niej ciągle pamiętałam i gdy w końcu zagłębiłam się w lekturę, już po pierwszym rozdziale czułam że mam przed sobą coś, co zapamiętam na długo. 

Powieść przedstawia losy Phoebe Swift, trzydziestoczterolatki mieszkającej w londyńskim Blackheath, której życiową pasją jest moda vintage. Przez dwanaście lat pracowała w jednym z najbardziej prestiżowych domów aukcyjnych w Londynie, jednak gdy jej kariera rozkwitała w najlepsze, w jej życiu zaszły dramatyczne zmiany. Obwiniająca się o śmierć swojej najlepszej przyjaciółki Emmy i przeżywająca rozstanie z narzeczonym, Phoebe stara się zapomnieć o wszystkim rzucając się w wir pracy, porzucając dotychczasowe zajęcie i otwierając własny sklep. Gdy pewnego dnia poznaje pochodzącą z Francji panią Bell, proponującą jej odkupienie własnej kolekcji ubrań, szybko okazuje się, że obie dźwigają ze sobą podobny ciężar, a gdy z czasem się zaprzyjaźniają, jej historia, sięgająca czasów wojny, pozwala Phoebe spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.  

„Kolekcja” okazała się najlepszą powieścią obyczajową, jaką czytałam od bardzo dawna. Główna bohaterka jest bardzo sympatyczna, jej determinacja by ułożyć sobie życie na nowo może budzić podziw, zwłaszcza że właściwie przez cały czas można wyczuć dręczące ją wyrzuty sumienia. Oprócz niej oraz wspomnianej pani Bell, w powieści występuje mnóstwo ciekawych i różnorodnych postaci – między innymi energiczna i pomysłowa Annie pracująca wraz z Phoebe i próbująca swoich sił w teatrze, intrygujący Miles samotnie wychowujący (a właściwie psujący:) córkę, której apodyktyczny charakter daje się we znaki wszystkim w jej otoczeniu, Dan, dziennikarz i miłośnik starych filmów, rodzice Phoebe, której ojciec założył nową rodzinę oraz jej mama, nie potrafiąca pozbierać się po rozwodzie z mężem. Bardzo spodobał mi się wątek miłosny, bardzo naturalny i na szczęście daleki od banału, który czasami potrafi popsuć najlepszą historię… Inną zaletą powieści jest bardzo umiejętnie oddany charakter miejsc, w których rozgrywa się akcja – zaczynając od czarującego sklepu Phoebe, angielskiego Blackheath, jak również francuskich winnic i Awinionu, gdzie Phoebe podróżuje co jakiś czas w poszukiwaniu nowych zdobyczy, a z którym okazuje się być związana historia pani Bell. No i rzecz będąca w zasadzie tłem dla wszystkich wydarzeń – czyli piękne ubrania z minionego wieku. Autorka włożyła wiele wysiłku, by przekonująco ukazać świat vintage i chyba jej się to udało, gdyż opisy sklepu Phoebe i ubrań, eksponowanych niemal jak na wystawie w muzeum, za każdym razem skutecznie oddziaływały na moją wyobraźnię:) Zakończenie zaś jest chyba najlepszym, jakie można sobie wyobrazić w historii, w której proste rozwiązania problemów istnieją rzadko, a konsekwencje podejmowanych decyzji potrafią być bardzo dotkliwe. 

Mając na uwadze wszystkie te rzeczy, tym bardziej żałuję, że „Kolekcja” nie doczekała się u nas tak ładnego wydania jak w oryginale – okładka wydaje mi się bardzo, ale to bardzo nieciekawa i niestety nie umywa się do wydania brytyjskiego, ani amerykańskiego…


Wciągająca, ciepła, smutna, a jednocześnie zawierająca dużą dawkę optymizmu, a to wszystko w otoczeniu pięknych ubrań, z którymi zawsze wiąże się czyjaś historia… Taka jest "Kolekcja", którą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto ma tylko ma ochotę na tego typu historię.

sobota, 25 czerwca 2011

"Ja, diablica" - Katarzyna Berenika Miszczuk


Opowieści o piekle, jako o miejscu cierpienia i wiecznych katuszy, słyszała prawdopodobnie większość z nas – tymczasem wizja Piekła ukazanego jako miejsca nieustających imprez i beztroskiej radości z „życia” wydała mi się na tyle odmienna i fascynująca, że w ciemno (no i skuszona okładką), sięgnęłam po „Diablicę”, która porwała mnie bez reszty.

Główną bohaterkę powieści, dwudziestoletnią studentkę Wiktorię, poznajemy w momencie, gdy trafia do Piekła po tym. gdy zginęła w dość zagadkowych okolicznościach i trafia pod skrzydła dwóch diabłów, Azazela i Beletha`, a których poczynania wielokrotnie odczuje na własnej skórze. Jakby tego było mało, zostaje jej przydzielona elitarna posada Diablicy, której rola polega na „rekrutowaniu nowych obywateli Piekła”, i z objęciem której wiążą się liczne przywileje, w tym własna rezydencja w Los Diabolos (piekielnego odpowiednika Los Angeles) – jednak ponieważ Wiktorii trudno było rozstać się ze swoim poprzednim życiem, gdy tylko dowiaduje się o możliwości powrotu na Ziemię pod postacią człowieka, postanawia spróbować pogodzić swoją nową posadę w Piekle z „normalnym” życiem, co prowadzi do wielu niebezpiecznych, jak również zabawnych sytuacji.

Tak wygląda punkt wyjścia dla opowiedzianej przez panią Miszczuk historii, a im dalej, tym jest lepiej i ciekawiej. Ilość wątków w zasadzie nie pozwala się nudzić, co jest również zasługą głównych bohaterów, z Belethem na czele – całkowitym przeciwieństwem wielkiej miłości Wiki, czyli jej kolegi, strasznego fajtłapy (delikatnie rzecz ujmując), Piotrusia. Ogromną zaletą powieści wydaje mi się jednak przede wszystkim poczucie humoru autorki, momentami bardzo czarnego, dające o sobie znać przede wszystkich w dialogach; szczególnie ciekawie wypadły również opisy Piekła i wszystkiego, co z nim związane. W czasie czytania naszła mnie myśl, że może autorka sama jest Diablicą, chcącą zawczasu zachęcić nowych obywateli - jeśli tak, to ze swojego zadania wywiązała się na medal ;) Oczywiście oprócz głównych bohaterów mamy  też wiele postaci pobocznych, w tym Kleopatrę, ziemskich przyjaciół Wiktorii, jak również chyba najzabawniejszą postać, czyli Śmierć, której każde pojawienie jest okazją do śmiechu :)

Niestety, znalazło się jednak coś, co troszkę popsuło mi odbiór książki i o czym przykro mi wspominać zwłaszcza w obliczu tylu zalet - jednak długo nie mogłam pozbyć się uczucia rozczarowania z powodu zakończenia. By nie zdradzić nic na temat fabuły (a jest co zdradzać:), powiem tylko że rozwiązanie zagmatwanej sytuacji, w której znaleźli się główni bohaterowie, zaskoczyło mnie całkowicie, i to zdecydowanie w negatywny sposób. Wydaje mi się że tak się nie powinno robić, ale mimo wszystko to tylko szczegół, który prawdopodobnie i tak odejdzie w zapomnienie dzięki kontynuacji opowieści. 

Podsumowując, gorąco polecam! I już nie mogę się doczekać drugiej części. Mam nadzieję, że następna wizyta w Piekle (czy raczej tam, gdzie tym razem wyśle Wiktorię autorka) będzie równie porywająca.