sobota, 25 czerwca 2011

"Ja, diablica" - Katarzyna Berenika Miszczuk


Opowieści o piekle, jako o miejscu cierpienia i wiecznych katuszy, słyszała prawdopodobnie większość z nas – tymczasem wizja Piekła ukazanego jako miejsca nieustających imprez i beztroskiej radości z „życia” wydała mi się na tyle odmienna i fascynująca, że w ciemno (no i skuszona okładką), sięgnęłam po „Diablicę”, która porwała mnie bez reszty.

Główną bohaterkę powieści, dwudziestoletnią studentkę Wiktorię, poznajemy w momencie, gdy trafia do Piekła po tym. gdy zginęła w dość zagadkowych okolicznościach i trafia pod skrzydła dwóch diabłów, Azazela i Beletha`, a których poczynania wielokrotnie odczuje na własnej skórze. Jakby tego było mało, zostaje jej przydzielona elitarna posada Diablicy, której rola polega na „rekrutowaniu nowych obywateli Piekła”, i z objęciem której wiążą się liczne przywileje, w tym własna rezydencja w Los Diabolos (piekielnego odpowiednika Los Angeles) – jednak ponieważ Wiktorii trudno było rozstać się ze swoim poprzednim życiem, gdy tylko dowiaduje się o możliwości powrotu na Ziemię pod postacią człowieka, postanawia spróbować pogodzić swoją nową posadę w Piekle z „normalnym” życiem, co prowadzi do wielu niebezpiecznych, jak również zabawnych sytuacji.

Tak wygląda punkt wyjścia dla opowiedzianej przez panią Miszczuk historii, a im dalej, tym jest lepiej i ciekawiej. Ilość wątków w zasadzie nie pozwala się nudzić, co jest również zasługą głównych bohaterów, z Belethem na czele – całkowitym przeciwieństwem wielkiej miłości Wiki, czyli jej kolegi, strasznego fajtłapy (delikatnie rzecz ujmując), Piotrusia. Ogromną zaletą powieści wydaje mi się jednak przede wszystkim poczucie humoru autorki, momentami bardzo czarnego, dające o sobie znać przede wszystkich w dialogach; szczególnie ciekawie wypadły również opisy Piekła i wszystkiego, co z nim związane. W czasie czytania naszła mnie myśl, że może autorka sama jest Diablicą, chcącą zawczasu zachęcić nowych obywateli - jeśli tak, to ze swojego zadania wywiązała się na medal ;) Oczywiście oprócz głównych bohaterów mamy  też wiele postaci pobocznych, w tym Kleopatrę, ziemskich przyjaciół Wiktorii, jak również chyba najzabawniejszą postać, czyli Śmierć, której każde pojawienie jest okazją do śmiechu :)

Niestety, znalazło się jednak coś, co troszkę popsuło mi odbiór książki i o czym przykro mi wspominać zwłaszcza w obliczu tylu zalet - jednak długo nie mogłam pozbyć się uczucia rozczarowania z powodu zakończenia. By nie zdradzić nic na temat fabuły (a jest co zdradzać:), powiem tylko że rozwiązanie zagmatwanej sytuacji, w której znaleźli się główni bohaterowie, zaskoczyło mnie całkowicie, i to zdecydowanie w negatywny sposób. Wydaje mi się że tak się nie powinno robić, ale mimo wszystko to tylko szczegół, który prawdopodobnie i tak odejdzie w zapomnienie dzięki kontynuacji opowieści. 

Podsumowując, gorąco polecam! I już nie mogę się doczekać drugiej części. Mam nadzieję, że następna wizyta w Piekle (czy raczej tam, gdzie tym razem wyśle Wiktorię autorka) będzie równie porywająca.

7 komentarzy:

  1. Dzięki za świetną reckę. Czytałam "Wilka" tej autorki, a po Twojej recenzji myślę, że skuszę się też na jej kolejną serię.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, "Wilka" też czytałam jakiś czas temu, chociaż trochę mniej mi się podobał - "Ja, diablica" jest lepsza właściwie pod każdym względem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To w takim razie tym bardziej muszę dorwać w swoje łapki tą pozycyjkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tą książkę:) Jak każdą Kasi Miszczuk, genialne dialogi Azazela i Beletha;)Co do "Wschodzącego księżyca" czegos takiego brakowało w książkowym świecie. Druga część tak samo świetna;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa recenzja. Z chęcią sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie że Cię zachęciłam, nie zapomnij podzielić się wrażeniami, jeśli się zdecydujesz na lekturę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się fajnie. Z chęcią sięgnę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń