poniedziałek, 8 sierpnia 2011

"Agencja" - Ally O'Brien (Brian Freeman, Ali Gunn)


Tess Drake jest agentką literacką. Jej praca polega na wyszukiwaniu oraz promocji pisarzy, jednak od jakiegoś czasu nie odniosła większych sukcesów, a jej kariera stoi w miejscu. Gdy umiera współwłaściciel agencji, Tess postanawia z niej odejść i zacząć działać na własną rękę, tym bardziej że kierownictwo w firmie obejmuje Cosima Tate, z którą Tess po cichu rywalizuje, a w dodatku ma romans z jej mężem. Nad jej planami zaczynają zbierać się czarne chmury, gdy Dorothy, autorka bajek dla dzieci i jej najważniejsza podopieczna, zostaje oskarżona o plagiat, a sama Tess znajduje się w kręgu podejrzanych o zabójstwo swojego dawnego szefa. Jednak nikt i nic nie jest w stanie tak bardzo jej zaszkodzić, jak ona sama, gdyż przez te wszystkie lata zdążyła zrazić do siebie niemal wszystkich, łącznie w dawnymi przyjaciółmi. 

Fabuła, pomimo że na pierwszy rzut oka wydawała mi się całkiem zachęcająca (chociaż teraz nie wiem, dlaczego), nie zachwyca. Przede wszystkim wydarzenia zbyt długo kręcą się jedynie wokół planów realizacji swoich zamiarów przez główną bohaterkę i wokół niej samej, natomiast główna intryga pojawia się stosunkowo późno. Największym problemem powieści jest jednak sama Tess. Nie rozumiem dlaczego ktoś zdecydował się z tak odpychającej postaci uczynić główną bohaterkę (czy raczej antybohaterkę), ale miałam wrażenie, jakbym patrzyła na młodsze wcielenie Mirandy Priestly, która jeszcze nie zdążyła rozwinąć skrzydeł. Tess jest okropną egocentryczką, próżną, a czasami bezinteresownie złośliwą (dużą przyjemność sprawia jej wymyślanie plotek na temat stanu, w jakim znaleziono jej byłego szefa, co – na szczęście – zwraca się przeciwko niej). Nie grzeszy również inteligencją, co doskonale widać, gdy – popychana głupotą i próżnością – pakuje się, i to z uśmiechem na twarzy, w pułapkę zastawioną przez byłych współpracowników, którzy planują pozbyć się potencjalnej konkurentki. O wątku miłosnym wolałabym nawet nie wspominać – powiem tylko, że trafił swój na swego. Kolejną rzeczą jest język powieści - pomimo że uwielbiam narrację pierwszoosobową, w tym wypadku było to dodatkowe źródło udręki, ponieważ cały czas byłam skazana na obecność Tess oraz wysłuchiwanie jej ciągłych, erotycznych skojarzeń, lub zachwytów nad samą sobą. Osobowość bohaterki i jej niewybredny język przekłada się również negatywnie na sceny erotyczne – a gdy w czasie jednej z takich scen bohaterka zaczęła zachwycać się swoimi piersiami, miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Podczas lektury stale towarzyszyło mi na przemian znudzenie, niedowierzanie, chęć bicia głową w poduszkę, a pod koniec, dla odmiany, dołączyła do tego również satysfakcja, gdy do Tess zaczęły wracać własne czyny, i to ze zdwojoną siłą. Niestety nawet zakończenie mnie zawiodło, ponieważ stało się oczywiste, że nie wyciągnęła żadnych wniosków - wręcz przeciwnie. Polubiłam za to Emmę, asystentkę Tess, która wprawdzie nie odegrała żadnej znaczącej roli, jednak jakaś pozytywna postać była miłą odmianą. Również Saleema, z której narzeczonym główna bohaterka poszła do łóżka (i to nie jeden raz) w czasach, gdy obie były najlepszymi przyjaciółkami, wydała mi się ciekawa, jednak z powodu toczącej się między nimi wojny w zasadzie nic nie można o niej powiedzieć. Poza tym, że przeciwieństwie do swojej dawnej przyjaciółki, najwyraźniej ceni lojalność i szczerość – za to Tess ma do niej pretensje, że nie chce jej znać. 

Naprawdę nie wiem, jak udało mi się przez to przebrnąć, ale nie chciałabym przechodzić czegoś takiego drugi raz. Nawet szczególnie się nie zdziwiłam, gdy na koniec przeczytałam, że autorem „Agencji” jest mężczyzna, niejaki Brian Freeman, który przy pisaniu powieści współpracował z prawdziwą agentką literacką. Być może osoby zainteresowane funkcjonowaniem takich agencji znajdą w tej książce coś dla siebie – dla mnie jednak była to okropna, toksyczna lektura, a niesmak pozostanie mi pewnie jeszcze przez jakiś czas.

10 komentarzy:

  1. U, dzięki za cynk. Jeśli rzeczywiście tak jest, to raczej nie sięgnę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo negatywnej opinii chciałabym ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością nie przeczytam. Fakt, że dużo akcji kręci się wokół głównej bohaterki nie jest korzyścią, gdyż od razu wywnioskowałam, iż jest ona próżna, a trudno mi czytać o takich ludziach.

    Pozdrawiam,
    Darcy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikki podziwiam, że dotrwałaś do końca (nie ma to, jak masochizm). Na bank nie przeczytam tej książki, chociaż podoba mi się forma jej recenzji ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maruda - na okładce jest nawet porównanie do "Seksu w wielkim mieście" :D Już nie wiem, czy powinnam to na przyszłość traktować jako zachętę, czy raczej ostrzeżenie...

    Annie - jeśli się kiedyś naprawdę zdecydujesz, to bardzo chętnie przeczytam Twoją opinię :)

    Darcy - uważam, że można naprawdę dużo wytrzymać, o ile jest to podane w jakiś ciekawy, albo chociaż zabawny sposób - a tu jedyne co mnie rozbawiło, to informacja że Agencja jest komedią obyczajową.

    Gosiarella - nawet nie wiesz, ile mnie to nerwów kosztowało... A i tak co najmniej trzy razy mówiłam sobie, że już dalej nie czytam :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypomina mi to moje starcie z Angelologią :P

    OdpowiedzUsuń
  7. NIgdy nie słyszałam o tej książce, chyba nawet lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosiarella - nie słyszałam o niej wcześniej, ale rzeczywiście, fragmenty Twojej recenzji brzmią znajomo ;)

    kolmanka - książka ukazała się niecałe trzy tygodnie temu, a akurat wtedy zachciało mi się przeczytać coś z nowości...

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę już zapamiętałam "obchodzić szerokim łukiem". Naprawdę się namęczyłaś, podziwiam Cię xD. Ja tak miałam z "Synami Boga" i "Angelologią". Jedną z nich skończyłam, ale myślałam, że się popłaczę. To było takie nudne, kiepskie, tragiczne... brrr... takich książek trzeba stanowczo unikać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś takiego jeszcze mi się chyba nie przytrafiło, nie myślałam, że książka może tak wyczerpać, a do tej pory robi mi się trochę słabo na wspomnienie tego cuda xD Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń