środa, 6 lipca 2011

"Dracula - Nieumarły" - Dacre Stoker, Ian Holt



Dawno mnie żadna książka tak nie rozczarowała. Pomimo prawie roku, który upłynął od lektury, do tej pory nie potrafię pozbyć się przykrego uczucia, że zostałam podstępnie zwabiona tytułem, po czym nabita w butelkę... Ale po kolei.

„Nieumarły” jest kontynuacją historii znanej z „Draculi”, współautorstwa jednego z krewnych Brama Stokera (autora oryginału - to tak dla formalności;), dziejącą się ponad dwadzieścia lat później, jednak z tymi samymi bohaterami. W ich życiu, pod wpływem zdarzeń z przeszłości, zaszły drastyczne zmiany (była to pierwsza rzecz, która mnie zaniepokoiła – w oryginale czuć było łączącą ich więź i przyjaźń, mogącą przezwyciężyć wszystkie przeciwności, jednak nie pozostał po tym najmniejszy ślad). Gdy w Londynie dochodzi do serii morderstw, losy bohaterów znów splatają się ze sobą, jednak niebezpieczeństwo jest tym większe, że w mieście grasuje potężna wampirzyca Elżbieta Batory, ścigająca Draculę, który (w dość zagadkowy sposób) powrócił do życia…

Żeby być sprawiedliwą, muszę przyznać że „Nieumarłego” czytało się przez dużą część czasu całkiem znośnie - zwłaszcza na początku, gdy uzależniony od narkotyków Jack Seward, ciągle nie mogący pogodzić się ze śmiercią Lucy Westenry, polował we Francji na hrabinę Batory. Byłam wtedy bardzo pozytywnie nastawiona do powieści, niestety gdy tylko doszło do pierwszego starcia i pojawienia się nowego bohatera, czyli syna Miny i Jonathana, Quincey’a Harkera (bardzo nieciekawego i bezbarwnego), wszystko zaczęło blednąć, a wydarzenia stawały się coraz bardziej chaotyczne. Całkiem nieźle mógłby wypaść wątek kryminalny, w którym londyński inspektor policji bada zagadkę ukrywającego się w ciemnych zaułkach Kuby Rozpruwacza, obwinianego o falę zbrodni - szkoda tylko że autorzy nie pokusili się o stopniowe rozwiązywanie tajemnicy i właściwie od początku wszystko było oczywiste, chyba ważniejsze dla nich było dokładne opisywanie zbrodni… 
Jeśli chodzi o inne wady, to miałam wrażenie, jakby autorzy chcieli wrzucić do swojej powieści jak najwięcej elementów, i mieszając różne wątki, zrobić ze swojej historii coś wyjątkowego. Niestety niezbyt im to wyszło – poczułam się w pewnym momencie przytłoczona ciągłym mieszaniem fikcji z rzeczywistością. Zresztą, sami autorzy chyba też się momentami w tym gubili, co widać w jednej ze scen, w której Van Helsing przypina do ścian w swoim pokoju „portrety historycznego pierwowzoru Draculi - rumuńskiego księcia Vlada Palownika” :))) A skoro już mowa o mieszaniu fikcji z rzeczywistością, to prawdziwym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się w historii postaci samego Brama Stokera, występującego tu jako… autor powieści „Dracula” (z której Quincey poznaje historię ukrywaną przez jego rodziców), a która – o zgrozo – zostaje również wystawiana w teatrze ;( Scena bójki pomiędzy aktorami odgrywającymi role hrabiego Draculi i Van Helsinga, uwieńczona połknięciem sztucznego kła przez jednego z nich, sprawiła, że na jakiś czas książkę odłożyłam na bok. Przypomniał mi się w tym momencie „Blair Witch Project 2”, w którym pierwsza część filmu występuje początkowo jako fikcja po to, by później okazać się prawdą.
Nie spodobało mi się też, w jaki sposób autorzy szafowali życiem bohaterów powieści - do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że wpadli w jakiś szał zabijania, co zresztą wydawała się potwierdzać ilość krwawych scen.

Okropność! Nie potrafiłabym polecić tej książki nikomu – według mnie po prostu szkoda na nią czasu. Nie żeby się jej nie dało czytać, tylko dlatego że jest do bólu przeciętna (w dodatku nienajlepiej napisana), oraz że wykorzystuje znane postacie - a właściwie ich imiona - tylko po to, by przyciągnąć uwagę czytelników. Mimo to, prezentowana jest przez samych autorów jako ważne i niepowtarzalne dzieło...

A Elżbieta Batory mogłaby najwyżej czyścić buty Królowej Betsy :P

8 komentarzy:

  1. Widziałam ją w księgarni i też chciałam ją kupić ze względu na tytuł i okładkę. Ale po przeczytaniu twojej recenzji na pewno jej nie wezmę. Książki, które są zagmatwane i męczą nie powinny w ogóle pokazywać się na półkach księgarni.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod Twoją recenzją. Też się nią rozczarowałam, mogłam nie kupować ;-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Maruda - to miałaś szczęście... Ja niestety kupiłam w ciemno (Dracula w tytule zrobił swoje), ale cieszę się, że przynajmniej mogłam kogoś ostrzec :)

    Flora - wiem - zresztą to zdjęcie na Twoim blogu odświeżyło mi pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie czytałam, jednak miałam zamiar. Lecz po przeczytaniu twojej recenzji, odkładam ją na dalszy plan, czyli zapewne jej nie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "A Elżbieta Batory mogłaby najwyżej czyścić buty Królowej Betsy" - podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się to strasznie śmieszne, że autorzy się natrudzili, by stworzyć mroczną i złowieszczą postać, a ktoś inny osiąga znacznie lepszy efekt, robiąc dokładnie na odwrót :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak :) Zgadzam się z Tobą. W szczególności, że dziś skończyłam Nieumarłą i Bezrobotną ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam tę książkę na wyprzedaży w jakiejś księgarni, ale w ostatniej chwili odłożyłam ją na rzecz innej. Jak widzę, wiele nie straciłam, a wręcz można rzec, że zyskałam. ;)

    Pozdrawiam,
    Darcy.

    OdpowiedzUsuń